sobota, 3 maja 2014

Po drodze


Route 66 to kwintesencja amerykanskich szos, wiodaca az z Chicago do kalifornijskiej Santa Monica, uwieczniana w filmach i piosenkach Droga Matka.


I choc trasa 66 nie istnieje juz w calosci, bo zastapily badz wchlonely ja nowoczesniejsze autostrady, to        legenda nie zaginela i dzis kilkukrotnie mielismy okazje natknac sie na motoryzacyjne klimaty z tamtych lat, a w Williams (Arizona), w ktorym dzis nocujemy chyba kazdy lezacy przy starej szosie, a dzis glownej ulicy miasteczka sklepik, bar czy nawet fryzjer ma w nazwie "66".

A juz zupelna niespodzianke mielismy rano, gdy zupelnie przypadkowo w miasteczku Boulder City trafilismy na festyn polaczony z wystawa zabytkowych aut.
Maja zamowila sobie takie oto pomaranczowe cudo:

Ja wolalam cos bardziej zarowiastego:
A Michal preferowal meski, agresywny design:
A ze specjalna dedykacja dla Konrada wypatrzylismy takiego oto campera (rocznik 1936):





W jaskini hazardu


Tak, tak... To nie pomylka. Po pobycie w malym parterowym domku na pustyni przenieslismy sie do 4-gwiazdkowego Las Vegas Hotel. Z okien naszych apartamentow ulokowanych powyzej 20. pietra swietnie bylo widac panorame calego miasta. 
Mimo, ze przejechalismy niewielki dystans (104 mile / 167 km) a temperatura powietrza byla bardzo zblizona do temperatury panujacej w Death Valley, kontrast krajobrazu byl niesamowity. Z pustyni wjechalismy przeciez do Las Vegas - miasta, ktore jest synonimem blichtru i wiecznej rozrywki. 
Od czasu zalegalizowania hazardu w stanie Nevada w 1931r. miasto przyciaga tlumy spragnione zabawy oraz turystow podziwiajacych liczne kolorowe neony. 

Postanowilismy poczuc ducha tego miasta i wieczorem ruszylismy na spacer wzdluz glownej atrakcji: Las Vegas Boulevard (zwanej rowniez The Strip) - jest to najslawniejsza aleja w centrum miasta, przy ktorej skupione sa liczne hotele, kasyna i restauracje o ksztaltach imitujacych glowne atrakcje swiata. Na tym 6km odcinku mozna znalezc praktycznie wszystko: poczynajac od hotelu Luxor w kasztalcie piramidy i garazami w wielkim Sfinksie poprzez Bellagio Palace Cezara, gigantycznie wielka Coca-Cola, az do repliki atrybutow miast Paryza, Rzymu czy tez Wenecji. Warto tez wspomniec MGM Grand Hotel, gdzie zatrzymuja sie liczne slawy i przy wejsciu ktorego Mike Tyson otarl sie o Michala - razem z Magda zazdroscimy szczesciarzowi ;)







W hotelu Venice kazdy z nas zainwestowal przewrotna sume 1$, aby zagrac w kasynie, bo jak wiadomo: w Las Vegas dzien bez hazardu to dzien stracony. I tym razem szczescie znow usmiechnelo sie do Michala, ktory po pociagnieciu wajchy automatu popularnie znanego jako Black Jack, zostal obdarowany wygrana o przewrotnej kwocie 10$! Wspolnie uczcilismy ten sukces zimnym piwkiem, co bylo bardzo dobrym zwienczeniem naszej hazardowej przygody w Las Vegas.