poniedziałek, 19 maja 2014

Wietrzne miasto

 Po prawie 3 tygodniach spedzonych w mniej lub bardziej dzikich parkach i odludziach, San Francisco w pierwszym momencie bylo dla nas szokiem cywilizacyjnym. 

Zwlaszcza, ze zwiedzanie zaczelismy od tlocznego, pelnego malych sklepikow China Town. Klimat znalismy juz w sumie z Nowego Jorku, ale tutejsze China Town wydalo sie nam duzo bardziej prawdziwe. Bo o ile na glownej ulicy, przy charakterystcznej chinskiej bramie pelno bylo sklepikow z chinska tandeta dla turystow, to w bocznych ulicach mozna bylo znalesc i chinskiego fryzjera i sklepy z chinskimi warzywami (czytaj: z kapusta :), chinski szpital i biblioteke.
Dalej swe kroki(*) skierowalismy ku zatoce - by obejrzec statki i doki, przeksztalcone w turystyczne zaglebie:
Oraz oczywiscie widok na Golden Gate i slynne wiezienie Alcatraz:
Nie obylo sie tez bez tradycyjnej zupy krabowej w chlebku, wsrod agresywnych mew, (prosze, nie zgadujcie jaki napoj zawiera papierowa torebka ;)

Golden Gate postanowlismy obejrzec z bliska - swego czasu byl to najdluzszy podwieszany most na swiecie, ale mimo ze budowany w latach 30- stych ubieglego wieku, juz wtedy mial 3 pasy w jedna strone! Ponizsze zdjecie pokazuje grubosc lin na ktorych podwieszony jest most:
A most wyglada oczywiscie o tak:
(*) San Francisco slynie z komunikacji miejskiej, ktora nie dosc ze tania i dobrze skomunikowana, utrzymuje tez kilka tradycyjnych linii tzw. Cable cars - tramwajow, ktore napedzane sa z jednego miejsca (obecnie bedacego jednoczesnie muzeum). System lin i przekladnii zainstalowanych pod ulicami miasta, ciagnie klasyczne wagoniki po pagorkowatych ulicach. Niesamowita frajda z jazdy, zwlaszcza ze jechac mozna tez stojac na stopniach, niczym w przedwojennym warszawskim tramwaju, a wszystko to w cenie dziennego biletu!
Dzialajacy system napedzajacy kolejki:
Pasazerowie:
Poczatek trasy: