poniedziałek, 5 maja 2014

O trzech takich co zdobyli kanion

Kolejny dzien zaczal sie bardzo wczesnie. Dzielni podroznicy postanowili wstac o 4 rano, aby rozpoczac kolejna wyprawe do kanionu wraz ze wschodem slonca. Tym razem zaplanowany szlak to zejscie do kanionu.
 
Cel do zdobycia: odlegly Platou Point, z ktorego dobrze widac rzeke Kolorado.

Warunki: dosc ekstremalne, tak wczesnie rano termometr pokazal nawet 31F (czyli ponizej 0C!). Na szczescie temperatura zaczela wzrastac wraz z budzacym sie porankiem i przy wymarszu na szlak na poludniowej krawedzi kanionu bylo juz 41F (5C). 

Nasi smialkowie podazyli wiec na poczatek szlaku Bright Angel i ich oczom ukazal sie taki widok:


Rozposcierajaca sie pod nimi przestrzen oraz malujaca sie niteczka szlaku prowadzacego krawedziami kanionu budzila respekt. Nie odstraszylo to jednak naszych smialkow, a wrecz przeciwnie.   Spragnieni przezycia przygody pewnym krokiem podazyli szlakiem. 


Droga z poczatku byla latwa: podroznicy w pelni sil, serpentyny prowadzace w dol nie wymagaly za wiele wysilku, delikatne slonce, lekki wietrzyk. Wszystkie te czynniki powodowaly, ze zupelnie zrelaksowani mogli skupic sie na podziwianiu rozposcierajacej sie przed nimi panoramy. W bardzo szybkim tempie zdobywali kolejne punkty przystankowe na szlaku: najpierw 1 1/2 mile (2.5km), nastepnie 3 mile (5km) az po przebyciu dodatkowych 2 mil (3km) dotarli do zielonej oazy Indian Garden.


Tu naprawde bylo zielono. Wielkie drzewa z rozlozystymi koronami oslanialy przed palacym juz sloncem (zblizala sie godzina 9). Drugie sniadanie w cieniu drzew pozwolilo na szybka regeneracje przed dalsza podroza. 

Przed podroznikami ostatni etap: dojscie do Platou Point. Tu szlak znow sie zmienia. nasi bohaterowie maszeruja teraz przez praktycznie plaski i skapo porosniety teren. Rozlegla nizina ciagnie sie na 2.5 km w glab kanionu. Wokol same kaktusy i kepki wyschnietej trawy, az wreszcie docieraja do urwiska. Ze skaly widac rzeke a pod nimi strome skaly.  Trzeba naprawde uwazac, aby nie podejsc za blisko krawedzi.



Widoki rozposcierajace sie z tego miejsca potwierdzaja, ze warto bylo tu dotrzec. Platou Point znajduje sie ok. 950 metrow ponizej poludniowej krawedzi i ok. 400 metrow nad rzeka. To tak jakby serce kanionu. 

Podroznicy delektuja sie tym widokiem, choc slonce przypomina nieublaganie, ze trzeba wracac. Spojrzenie w gore na poczatek szlaku uswiadamia, ze droga powrotna bedzie trudna.
Jest coraz gorecej. Ochlode po raz kolejny przynosi cien w Indian Garden. Od tego momentu droga prowadzi juz pod gore. 


Zaczyna sie walka ze sloncem i z wlasnym zmeczeniem. Tempo juz nie jest tak szybkie. Najwazniejsze, ze kazdy krok przybliza do poludniowego brzegu kanionu. Im wyzej, tym trudniej stawiac kroki. Wysilek po raz kolejny rekompensuja widoki. 
Jeszcze jeden krok i jeszcze jeden... Udalo sie! Nasi traperzy spogladaja na szlak juz ze szczytu. Tu dobrze widac dluga nitke przebytego szlaku. Przepelnia ich duma i szczescie. 

I maja z czego byc dumni. Udalo im sie przeciez pokonac wysokosc ok. 950 metrow i przebyc 23 km (co w sumie dalo 30 GOT) w 7.5 godziny. To o pol godziny mniej niz minimalny czas przebycia tego szlaku. Zapamietane widoki na dlugo pozostana w pamieci - na pewno warte byly tego wysilku!

Ostatni rzut oka na szczyty i mozna wracac na zasluzony odpoczynek:













Kropla drazy skale

i jesli cierpliwie poczekamy na te wszystkie krople jakies 1.5 miliarda lat to w nagrode dostaniemy o takie cos:
Wielki Kanion jest wielki nie tylko dlatego, ze jest tak stary i gleboki na ponad 1,5km. Tego w sumie kazdy by sie spodziewal. To co naprawde szokuje to rozleglosc Kanionu. Dlugi na 446km, szeroki miejscami na 29km. Magicznie zerodowane skaly ciagna sie po horyzont z kazdej strony, a w dole tu i tam poblyskuje blekit rzeki Kolorado. Tak, tak, tej samej na ktorej pareset kilometrow dalej zbudowano Hoover Dam.

Dzisiejszy dzien przeznaczylismy na pierwsze, niesmiale zapoznanie sie z Grand Canyon. Korzystajac ze swietnie zorganizowanej infrastruktury turystycznej (kanion odwiedza ok.5mln turystow rocznie), podjechalismy darmowym autobusem do najdalszego na zachod punktu widokowego Hermits Rest, i stamtad zrobilsimy sobie 12km spacer wzdluz krawedzi kanionu. Co bylo najfajniejsze, poza punktami widokowymi przy przystankach autobusu, na znacznych odcinkach trasy bylismy zupelnie sami i moglismy w pelni kontemplowac ten jeden z najpiekniejszych cudow swiata.
Pogoda sloneczna, teperatura ok. 76F/24C (wys. 2155m mnp) - warunki idealne. Jak to Maja stwierdzila, widac ze zasluzylismy na te wakacje!

Zreszta, co ja sie bede rozpisywac - patrzcie i podziwiajcie sami. 
Dowod, ze naprawde tu bylismy ;)
Dla spostrzegawczych - znajdz na obrazkach rzeke Kolorado:

A tym szlakiem jutro planujemy zejsc nieco w glab kanionu: