Jazda samochodem, choc przyjemna, nie byla nasza jedyna atrakcja. Pierwszy postoj zrobilismy sobie na ksiezycu :) No dobra, prawie byl to ksiezyc... Odwiedzilismy rezerwat Craters of the Moon. Dlaczego jego krajobraz porownywany jest do ksiezyca? Otoz rozposcierajace sie tu widoki sa naprawde ksiezycowe. Na powierzchni 215mkw znajduje sie pole zastyglej lawy, ktora wyglada o tak:
Jest tu rowniez kilka kraterow, do ktorych mozna zajrzec (na szczescie nie sa juz aktywne) oraz kilka jaskin, ktore pozwalaja poczuc sie jak we wnetrzu ziemi.
Na zdjeciu ponizej odwazny Michal wchodzi do jednej z jaskin:
A ja dziarsko wspinam sie do krateru (oczywiscie asfaltowy chodnik nie jest tworem natury tylko jakiegos amerykanskiego naukowca, ktory stwierdzil, ze w ten sposob lawa mniej sie niszczy...):