poniedziałek, 12 maja 2014

W poszukiwaniu Misia Yogi

Nasz najwierniejszy czytelnik Mariusz K. zgadl poprawnie za pierwszym razem. Dotarlismy do malowniczego parku Yellowstone.

Zaraz po wjezdzie do parku nasza uwage zwrocily dwa przeprawiajace sie przez rzeke bizony, ktore po chwili razno galopowaly wzdluz naszej drogii. Stadka bizonow spotkalismy dzis kilkukrotnie, zwlaszcza upodobaly sobie cieple laki w okolicach gejzerow. Ewidentnie temperatury ok. 0, jakie dzis panowaly im tez daly sie we znaki. Te sympatyczne zwierzaki chetnie pozowaly tez do zdjec:
Ale bizony to nie dosc ze widzielismy juz wczoraj, nad Salt Lake, to przeciez nie one kojarza nam sie z Yellowstone i wszyscy liczylismy na spotkanie z Yogim. Niestety dzisiejszy pobyt w parku powoli sie konczyl i wydawalo sie ze misie zobaczymy tylko pluszowe w sklepie z pamiatkami. 

Ale Michal wypatrzyl jakies podejrzane zbiegowisko samochodow przy drodze i faktycznie - wsrod drzew mignela czarna sylwetka misia. Juz, juz Michal celowal fotoobiektyw prosto w miska, gdy na drodze stanal nam kamper i zaslonil caly widok, a mis czmychnal za drzewa.

Niepocieszeni pojechalismy dalej dolina rzeki Yellowstone, na szczescie Michal zachowal czujnosc i po chwili wypatrzyl kolejnego misia, ktory siedzial na sniegu na brzegu rzeki. Musicie wierzyc nam na slowo, bo widok byl to rownie malowniczy co odlegly i nawet w teleobiektywie misiek byl ledwo wiekszy od czarnej kropki na sniegu.

Za chwile zatrzymalismy sie znow by podziwiac doline rzeki Yellowstone, no i w koncu dojrzelismy misia na miare naszych mozliwosci, beztrosko baraszkujacego na sloncu na drugim brzegu rzeki:
Teraz do pelni szczescia brakowalo tylko losi, ale i tu Yellowstone nas nie zawiodlo i tuz przed wyjazdem z parku dojrzelismy najpierw mlodego samca odpoczywajacego na lace,a po chwili pasace sie stadko samic:
Poswiecilam zwierzakom caly wpis, bo byly to naprawde przepiekne i niespodziewane bliskie spotkania z dzika przyroda. Ale tak naprawde clue Yellowstone to przeciez gejzery. A gejzery to nam dzisiaj z reki jadly, ale o tym za chwile.


Wpis specjalny - Menu a`la USA

Odpowiadając na wielokrotnie powtarzane pytania i prośby czytelników, opisuję po krótce towarzyszące nam dania. W tym poście będzie oczywiście więcej zdjęć niż słów, więc trzymajcie się mocno, czytajcie z pełnym żołądkiem, i zaczynamy:

1) Podstawa, czyli stek wołowy z frytkami


2) To samo danie, ale w zdrowszej wersji - z sałatką i bułeczką


3) Zupa - w stylu amerykańskim maksymalnie gęsta i z krakersikiem


4) Bar sałatkowy - gdy chcemy zjeść coś lżejszego, bierzemy właśnie to. Ale amerykańskie sosy powodują, że danie szybko przestaje być lekkie...


5) Burger - oczywiście, najbardziej znane i popularne danie również gości na naszych talerzach!


6) Wrap - bardzo fajne danie, zwłaszcza z dodatkiem owoców (to nas akurat bardzo zaskoczyło)


7) BLT - tradycyjny amerykański "bacon, lettuce, tomato", czyli bekon, sałata, pomidor. Z dodatkiem sosu plus jak zwykle frytki to maprawfę pożywne śniadanie.


8) Omlet - tu omlety są olbrzymie, w dodatku jest do tego tost z dżemikiem i tarte ziemniaczki...


9) Spaggeti - a jak chcemy coś sami ugotować, to zazwyczaj jest to spagetti!